Wybaczcie brak ogłady i dyplomacji, ale ochujałam. Płatki róży są moim nowym hitem i miłością. Zamieniłabym męża na worek tychże płatków (sorry Abek!).
Płatki pachną. Odurzająco i świeżo na raz. Jeśli się bawimy z czerwonawymi odmianami, kolor jest tak intensywny, wibrujący, że szminki z MACa mogą się schować. Oczywiście na moich zdjęciach tego nie widać, więc sorry bardzo, musicie spróbować sami.
Które róże się nadają? Podobno wszystkie. Jedyną opcję, którą musicie ogarnąć to zapach właśnie. Bo płatki róży nie maja jakiegoś wybitnego smaku. Raczej uderzają zapachem. Jeśli więc macie w ogrodzie wysyp różanych kwiatów-możecie eksperymentować.
Nie polecam jedynie kupowania róż w kwiaciarni, do celów konsumpcyjnych, bo to to pryskane, nie wiadomo czym karmione. Wiadomo.
Płatki wkładamy do makutry lub sporego moździerza. Dosypujemy cukier. Ucieramy tak długo, aż cukier przestanie być kryształem. Chodzi o to, aby masa była jednolita, jak najbardziej jednolita. Cukier ma sie rozpuścić. Wówczas dodajemy kwasek cytrynowy (on zachowa nam kolor). Ucieramy chwilkę. Wkładamy masę do wyparzonego słoika. Zakręcamy wyparzoną pokrywką.
Takie ucierane płatki idealnie nadają się do nadziewania np. pączków.
Płatki można by teoretycznie ucierać w malakserze, jednak, wg. tego co czytałam, mogą wtedy być gorzkie. Być może to urban legend. Jak sprawdzę-dam znać. Ale to pewno w przyszłym roku, bo teraz już róż ci u mnie niedostatek.
Płatki pachną. Odurzająco i świeżo na raz. Jeśli się bawimy z czerwonawymi odmianami, kolor jest tak intensywny, wibrujący, że szminki z MACa mogą się schować. Oczywiście na moich zdjęciach tego nie widać, więc sorry bardzo, musicie spróbować sami.
Które róże się nadają? Podobno wszystkie. Jedyną opcję, którą musicie ogarnąć to zapach właśnie. Bo płatki róży nie maja jakiegoś wybitnego smaku. Raczej uderzają zapachem. Jeśli więc macie w ogrodzie wysyp różanych kwiatów-możecie eksperymentować.
Nie polecam jedynie kupowania róż w kwiaciarni, do celów konsumpcyjnych, bo to to pryskane, nie wiadomo czym karmione. Wiadomo.
SKŁADNIKI: (znowu raptem 3)
- 1 szklanka płatków róży ( uciśnięta na maksa!)
1 szklanka cukru - 1/2 łyżeczki kwasku cytrynowego
SPOSÓB PRZYGOTOWANIA:
Płatki zbieramy rano lub wieczorem - podobno wtedy mają najintensywniejszy zapach. Niektórzy obcinają im końcówki, te które "trzymają" płatki. Ja tego nie robię, bo nie widzę różnicy. Może jestem mało wyrafinowana, trudno :). Ale ostrzegam, że te końcówki mogą dać masie posmak goryczy, więc lepiej je poobcinać.Płatki wkładamy do makutry lub sporego moździerza. Dosypujemy cukier. Ucieramy tak długo, aż cukier przestanie być kryształem. Chodzi o to, aby masa była jednolita, jak najbardziej jednolita. Cukier ma sie rozpuścić. Wówczas dodajemy kwasek cytrynowy (on zachowa nam kolor). Ucieramy chwilkę. Wkładamy masę do wyparzonego słoika. Zakręcamy wyparzoną pokrywką.
Takie ucierane płatki idealnie nadają się do nadziewania np. pączków.
Płatki można by teoretycznie ucierać w malakserze, jednak, wg. tego co czytałam, mogą wtedy być gorzkie. Być może to urban legend. Jak sprawdzę-dam znać. Ale to pewno w przyszłym roku, bo teraz już róż ci u mnie niedostatek.
Przepycha! Moja babcia takie robiła :)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńZazdroszczę!
I już mam ochotę na pączki z takim różanym nadzieniem! :)
OdpowiedzUsuńWpraszam sie, jak juz gotowe będą :)
OdpowiedzUsuńW sam raz dla mnie! Uwielbiam różane konfitury! Ale skąd te płatki wziąć mieszkając w mieście :/
OdpowiedzUsuńMyśmy przypadkiem znaleźli podczas rowerowej przejażdżki - za miasto. Trza miec oczy szeroko otwarte- bystraś, to znajdziesz :P
OdpowiedzUsuńCiekawe danie;)
OdpowiedzUsuńAle wspaniałości a zdjęcia <3
OdpowiedzUsuńJa kiedyś miałam okazję spróbować nalewki z płatków róż. Strasznie słodka i pachniała jak mój różany żel pod prysznic ;D
OdpowiedzUsuńZebrać tyle płatków to chyba nie jest taka prosta sprawa :)
OdpowiedzUsuń