Dzisiaj takie małe wspomnienie majówki. Panującego wtedy słońca, klimatu laby, takich małych wakacji w środku wiosny....
Ja spędziłam majówkę w przepięknym, czystym, nieco dzikim miejscu (kto śledzi FB ten wie:)). Miejsce to uraczyło mnie nie tylko swoją urodą, ale też świeżutkim, młodym szczawiem, co do którego mogę mieć pewność, że jest jednym z najczystszych, jaki mogłabym mieć :) Szczaw zbierałam sobie tutaj :
Jeśli istnieje ktoś, kto nie wie jak wyglądają listki szczawiu, polecam zdjęcie poglądowe :) To ten listek, który za cel obrałam sobie nie tylko ja, ale i biedronka :)
Ze szczawiu powstała oczywiście zupa. Ale że nazbierałam go więcej, udało mi się również zrobić malutki zapasik na zimę. W słoiczkach. Polecam, bo to szybka i prosta sprawa, a szczawiowa zupa zimą to...sama rozkosz :)
Szczaw przebieramy, obrywamy mu co większe ogonki ( niektórzy nie obrywają, więc w zasadzie wybór należy do Was), myjemy. Kroimy go dość drobno. Zasypujemy solą. Możecie odstawić go po prostu na bok , aby puścił sok, ja jednak wolę go utrzeć ręką z solą. Powstaje nam wówczas taka "papka" :
Papkę tę przekładamy do czystych słoiczków. Na jej wierzch wlewamy olej - niedużo-tylko tyle by przykrył szczaw cieniuteńką warstewką. Dzięki temu powietrze nie będzie przedostawało się do środka i szczaw lepiej przetrzyma przechowywanie.
Słoiczki zakręcamy. Nie trzeba ich pasteryzować.
Jeśli istnieje ktoś, kto nie wie jak wyglądają listki szczawiu, polecam zdjęcie poglądowe :) To ten listek, który za cel obrałam sobie nie tylko ja, ale i biedronka :)
Ze szczawiu powstała oczywiście zupa. Ale że nazbierałam go więcej, udało mi się również zrobić malutki zapasik na zimę. W słoiczkach. Polecam, bo to szybka i prosta sprawa, a szczawiowa zupa zimą to...sama rozkosz :)
SKŁADNIKI:
- dowolna ilość szczawiu
- sól ( musi ona stanowić około 20 % wagi szczawiu)
- olej
- słoiczki (najlepiej małe, takie jak po koncentracie pomidorowym)
SPOSÓB PRZYGOTOWANIA:
Papkę tę przekładamy do czystych słoiczków. Na jej wierzch wlewamy olej - niedużo-tylko tyle by przykrył szczaw cieniuteńką warstewką. Dzięki temu powietrze nie będzie przedostawało się do środka i szczaw lepiej przetrzyma przechowywanie.
Słoiczki zakręcamy. Nie trzeba ich pasteryzować.
Osobiscie nie przepadam za szczawiem ale moja Mama uwielbia wiec zainspirowalas mnie do wybrania sie na lake i zrobienia zapasow dla niej :D
OdpowiedzUsuńFajny pomysł spacer i zapasy :))
OdpowiedzUsuńNo no, do przetworów to trzeba już teraz się zabrać :D Zuch dziewczyna!
OdpowiedzUsuń